niedziela, 9 marca 2014

rozdział 13

Moje oczy rozszerzyły się i zaczęłam wić w uścisku mężczyzny, ale on nie chciał mnie puścić. Podniosłam moją stopę i kopnęłam go w krocze. Puścił mnie i upadł na ziemię, jego twarz krzyczała z bólu. Nie traciłam czasu i wskazałam za Harry'ego szybko krzycząc :
- Harry ! Za tobą!
Harry szybko się obrócił i rzucił mi kluczyki do samochodu. Złapałam je i otworzyłam auto.
-  Violet! W schowku jest pistolet. Weź go.
On ma pistolet? Jezu, ten facet jest przerażający. Szybko otworzyłam schowek i znalazłam trzy pistolety. Zanim mogłam chwycić jeden z nich poczułam uścisk na kostce. Spojrzałam w dół i zobaczyłam tamtego faceta, który gapił się na mnie głupio się uśmiechając. Podciągnęłam nogę, ale on nie dał za wygraną. Trzymałam się drzwi od samochodu, żeby się nie przewrócić i podniosłam drugą nogę kopiąc mężczyznę w twarz. Puścił moją kostkę i kopnęłam go znowu i znowu. Gdy przestałam nie był nieprzytomny, tylko krwawił wszędzie. Oops. Nie mój problem.
Odwróciłam z powrotem do samochodu, wyjęłam broń i spojrzałam w stronę Harry'ego. Zobaczyłam dwóch mężczyzn zbliżających się do niego, może 4 metry od Harry'ego?
- Harry!- spojrzał na mnie i rzuciłam mu pistolet.
- Violet! Schyl się!
Bez żadnego słowa schyliłam się i usłyszałam strzały. Rozszerzyłam oczy ze strachu, Harry wciąż żyje? Nagle ktoś upadł po mojej prawej stronie obróciłam głowę w prawo i zobaczyłam faceta , który szarpał mnie za kostkę, tym razem krwawił z czoła, była w nim dziura. Ktoś go zastrzelił. O mój Boże. Krzyknęłam i podniosłam się. Otworzyłam znowu drzwi od auta i wyciągnęłam broń. Nie miałam pojęcia co robię.
Obróciłam się w stronę Harry'ego, który był na jakimś facecie, wybijając z niego życie. Gdzie poszedł tamten drugi facet? Spanikowałam i podbiegłam z drugiej strony auta, gdzie był Harry i mężczyzna.
Wiecie jak to jest, kiedy się panikuje i szalone myśli przychodzą do głowy i robicie coś naprawdę szalonego?
Yeah, tak właśnie teraz się czuję.Stanęłam za facetem i Harry'm i wycelowałam bronią. Załadowałam ją i byłam gotowa do strzału, ale nagle, czyjaś dłoń pojawiła się i zakryła moje usta. Próbowałam krzyczeć po Harry'ego, ale był zbyt zajęty biciem tego chłopaka.
- Bądź cicho, księżniczko.- wyszeptał do mojego ucha. Fu , fu.
Moje serce mocno wali w tej chwili, zamknęłam oczy i ugryzłam go w rękę, ale to nic nie dało i mnie nie puścił.
- Niezła próba.
Zaraz, co ja robię? Przecież mam broń! Powinnam go zastrzelić? O Boże.
- Dalej, idziemy.- chciał mnie pociągnąć ze sobą, żeby iść, ale przyłożyłam pistolet do jego uda, powoli. Zamknęłam oczy i BAM, pociągnęłam za spust.Wszystko wydawało się jakby było w zwolnionym tempie. Poczułam, że uścisk mężczyzny się luzuje i usłyszałam jak upadł na ziemię. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam, że ściska swoje udo. Mam nadzieję, że nie umrze, bo gdy tak, mogę iść do więzienia. O kurwa.
Zamrugałam oczami i skierowałam wzrok z powrotem na Harry'ego, stał z zakrwawionymi kostkami u rąk, patrzył na mnie jakbym była jakimś świrem. Spojrzałam na nieprzytomnego mężczyznę obok niego i z powrotem na Harry'ego. Podbiegłam do niego i przytuliłam go. Łzy spływały po mojej twarzy, a głowa schowana w jego szyi.
- Harry, co do cholery właśnie się stało?- wyszeptałam.
- Musimy iść.
Zachowałam ciszę i puściłam Harry'ego. Podeszłam do drugiej strony samochodu, otworzyłam drzwiczki i weszłam do środka.
Kim byli ci mężczyźni? Harry ich zna? Co oni od niego chcieli? Urgh, tyle pytań lata w mojej głowie. Harry zaczął kierować, oboje siedzieliśmy w totalnej ciszy. Po chwili zorientowałam się, że jedziemy do mojego domu. Gdy dojechaliśmy wyszłam z auta i czekałam na Harry'ego aż wyjdzie. Ma zamiar wyjść z tego auta? Czy tylko mnie podrzucił? Oh, nie ważne, wychodzi. Wyszedł i podszedł do mnie. W ciszy chwycił mnie za rękę.Myślałam, że zaciągnie mnie na tyły domu i zabije, ale nie. Zamiast tego, złączył nasze ręce i razem szliśmy w stronę okna do mojego pokoju. Dlaczego tu jest drabina?
- Wspinaj się.
Wspięłam się po drabinie, gdy dotarłam do okna zorientowałam się, że zamknięcie jest na zewnątrz. Oh, to dlatego Harry kazał ludziom zrobić klamkę na zewnątrz. Otworzyłam okno. Oboje weszliśmy do pokoju i ogarnęła nas niezręczna cisza.
- Idę wziąć szybki prysznic.- wymamrotałam.
Kiwnął głową i usiadł na łóżku.
- Uh, Harry?
Spojrzał na mnie.
- Tak?
- Zamierzasz obmyć ręce?
Spojrzał w dół na nie i z powrotem na mnie.
- Tak, okay.- poszedł w stronę łazienki i do umywalki.
Po umyciu rąk wyszedł z łazienki i stanął na przeciwko drzwi do niej.
- Harry, znasz tych ludzi?
- Porozmawiamy o tym jak weźmiesz prysznic.
Przytaknęłam głową i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i rozebrałam się z ubrań.
                                                                       ~.~
Po prysznicu przebrałam się w szorty i za dużą koszulkę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam spokojnie leżącego Harry'ego na moim łóżku. Gdy usłyszał zamykanie drzwi jego głowa podniosła się w moją stronę.
- Hej.
- Hej.- odpowiedziałam nieśmiało.
- Chodź do mnie.- uśmiechnął się.
Wstydliwie podeszłam do łóżka i stanęłam tak.
- Nie wstydź się.- uśmiechnął się głupkowato.
Harry podniósł kołdrę i wdrapałam się do łóżka. Dziwnie się czułam, więc zostałam na krańcu łóżka, kiedy Harry był po drugiej jego stronie.
- Violet, nie wstydź się. Chodź do mnie.- zachichotał. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Zarumieniłam się i schowałam twarz w jego tors.
Głęboko zachichotał i podniósł moją głowę, żebym mogła go zobaczyć. Uwielbiam jego chichot.
- Harry?
- Tak?
Zmieniłam pozycję tak, że moja głowa jest na jego klatce, a lewa ręka na jego brzuchu.
- Kim byli ci ludzie?
W chwili, gdy te 4 słowa wyszły z moich ust, jego ciało napięło się.
- Zostali wysłani, żeby mnie zabić, tak myślę.- wzruszył ramionami.
- Zabić cię? Dlaczego?- westchnęłam.
- Zrobiłem coś złego.
- Co zrobiłeś?
Starałam się być spokojna rysując różne wzory na jego torsie.
- Nie podzieliłem dokładnie równo pieniędzy.- nawet jeśli na niego nie patrzę, czuję, że przewrócił oczami.
- Oh.- nie mam pojęcia o czym on mówi. Jakie pieniądze?
- Jakie pieniądze?
- Pamiętasz te, które miałem z napadu na bank?
Ohh, te pieniądze. Okay, rozumiem. Ale z kim miał się podzielić?
- Ale z kim miałeś się podzielić?
- Violet, powiedzmy, że jest to ktoś, z kim nie chcesz mieć do czynienia.- westchnął.
- Oh, okay.
- Proszę, nie wariuj ani nic.- spojrzałam na niego,a on skrzywił się.
- Nie wariuję, po prostu chcę sobie wszystko ułożyć.
Prawie zostałam dziś zabita. Nie wiedziałam, że moje życie jest pełne niespodzianek.Minęły dwa tygodnie od kiedy poznałam Harry'ego i nawet zanim go poznałam, moje życie było pełne niespodzianek. Ale jeśli mam być kompletnie szczera, cieszę się z jego obecności. Czuję, że kiedykolwiek on jest w pobliżu, dostaję pełno niespodzianek. Wiecie co mam na myśli?
- O czym myślisz?- powiedział cicho.
- O poprzednich dwóch tygodniach.- zachichotałam.
- Czemu?
- Nic, po prostu, ja um-. -przerwałam.- Lubię twoją obecność.- zarumieniłam się.
Harry zachichotał.
- Idź spać, Violet.
Westchnęłam i zamknęłam oczy.
- Porozmawiamy znowu rano.

                                                                           ***
Na samym początku chciałabym Was bardzo, bardzo przeprosić, że tyle czasu nie było rozdziału. Niestety nie miałam dostępu do internetu i laptopa, więc nie miałam jak go dodać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ten rozdział przed chwilą przetłumaczyłam, bo nie chciałam, żebyście jeszcze dłużej musieli czekać. Następny rozdział pojawi się we wtorek lub w środę.
A co do rozdziału, spodziewalibyście się czegoś takiego po Violet? Mnie zadziwiła dziewczyna.