piątek, 31 stycznia 2014

rozdział 6

przepraszam , że tak długo nie było rozdziału. przepraszam . ferie nam się zaczęły , więc będzie w miarę regularnie tłumaczone i wstawiane .xx ten rozdział dedykujemy naszej koleżance Adze x będzie wiedziała dlaczego x 
                                                                         ***


Ostatnia noc była przerażająca i nie mogłam wymazać z pamięci sceny, w której uczestniczyłam. Kryminalista włamał się do mojego pokoju, groził mi, a potem sobie poszedł? Z drugiej strony pewnie go już nigdy więcej nie spotkam. O! A może powinnam złożyć na niego doniesienie na policji? Tak, to jest dobry pomysł. Z innej strony  Harry powiedział, że jeśli powiem o nim choćby słówko policji, lub komukolwiek innemu, zabije mnie i całą moją rodzinę. Nie chcę, żeby tak się stało. Cholera, co mam zrobić?

Podniosłam kawałek papieru, który Harry zostawił wczoraj i przeczytałam notatkę raz, potem kolejny i tak w kółko.

„Bawimy się w chowanego? Nie mam czasu na zabawę, kochanie, widzimy się niedługo. (;

Hx.”

„Widzimy się niedługo.” To wyrażenie mnie przeraża. Co ma na myśli mówiąc, że niedługo się zobaczymy? Ma zamiar ponownie przyjść do mojego domu? Czy co? Westchnęłam i wyszedłszy z łóżka podeszłam do szafy. Wybrałam coś zwyczajnego, wzięłam obcisłe spodnie i koszulkę Nirvany, po czym poszłam do łazienki. Gdy do niej weszłam, zadzwonił mój telefon. Chwila, mój telefon zadzwonił? Nigdy wcześniej nikt do mnie nie pisał, ani nie dzwonił.

Zmarszczyłam brwi i podeszłam do łóżka, kładąc na nim rzeczy. Chwyciłam moją komórkę, na ekranie której pojawiła się wiadomość od nieznanego numeru. Odblokowałam telefon i kliknęłam w ikonkę wiadomości, a potem weszłam w sms.

„Hey.
xH.”

H? Harry? Czy to Harry? Skąd ma mój numer? W myślach jęknęłam i postanowiłam zignorować wiadomość ze względu na to, że nie chcę mieć z nim żadnych powiązań, czy coś. Weszłam do łazienki i wzięłam odprężający prysznic.

Po kąpieli wzięłam ręcznik i zaczęłam się nim wycierać. Było bardzo cicho, dopóki nie usłyszałam odgłosu czyichś kroków, dochodzącego z drugiej strony drzwi. Kto to może być? Moi rodzice niezbyt często tutaj przychodzą , chwila, tak naprawdę to nigdy nie wchodzą do mojego pokoju. Stałam cicho nie ruszając się, ale nie słychać było już kroków. Może to tylko moja wyobraźnia, może to przez to, że nadal byłam w szoku po wczorajszej nocy i mój umysł płata mi figle.

Zlekceważyłam to i kontynuowałam wycieranie się. Kiedy byłam już sucha, wzięłam mój stanik i majtki i założyłam je. Chwyciłam bluzkę i – Chwila, gdzie się podziała moja bluzka? I moje spodnie? Ugh, zostawiłam je na łóżku i zapomniałam zabrać ze sobą. Przewróciłam oczami i owinąwszy się ręcznikiem wyszłam z łazienki. Kiedy weszłam do pokoju, poczułam powiew zimnego wiatru na moim ciele, ponieważ w pokoju jest teraz 10 razy chłodniej niż normalnie, bo okno jest wybite, a przez to zimny poranny wiatr dostaje się do środka. Chwyciłam koszulkę i spodnie i postanowiłam przebrać się tutaj, z racji tego że jestem zbyt leniwa, żeby wrócić do zaparowanej łazienki.

Kiedy skończyłam się ubierać, wzięłam telefon i znalazłam kolejną wiadomość od nieznanego numeru.

„Nie ignoruj moich sms-ów, kochanie. Oh, i kocham jak śpiewasz. ;)”

Co? Skąd on, do cholery, wie, że śpiewałam w łazience? Jęcząc, ponownie zignorowałam wiadomość od niego. Zeszłam do kuchni i postanowiłam wziąć ze sobą scyzoryk, w razie gdyby działo się coś złego. Jestem całkiem pewna, że moje życie stało się jeszcze bardziej popieprzone, odkąd jestem w kontakcie z przestępcą. Wsadziłam scyzoryk do tylnej kieszeni spodni i poszłam do drzwi.

- - - - - - - - -

W szkole było tak jak zawsze, miałam lekcje, potem lunch, następnie kolejne nudne zajęcia i do domu. Coś się jednak zmieniło podczas przerwy obiadowej; nie było tak jak moje zwyczajne jedz-lunch-sama. Tym razem Nick podszedł do mnie i się przysiadł, no i gadaliśmy o różnych rzeczach.

Otworzyłam moją szafkę i wyciągnęłam książkę od matematyki, bo muszę zrobić zadanie, które nam zadano. Poszłam korytarzem do drzwi i wyszłam z budynku; szłam do momentu, aż nie dotarłam do szkolnej bramy.

- Hej!

Chase, czego on chce?

Zignorowałam jego wołanie i szłam dalej w kierunku mojego domu.

- Ej! Violet!

Przyspieszyłam kroku, dopóki nie poczułam, że ktoś brutalnie łapie mnie za ramię i ciągnie w tył.

- Jak cię wołam, to kurwa odpowiedz!- Warknął.

Chase popchnął mnie na ścianę zanim mogłam mu cokolwiek odpowiedzieć.

- Ja-

- Zamknij się!- Warknął na mnie.

O Boże, już mnie zaczyna boleć głowa.

- Czemu nie spotkałaś się ze mną wczoraj przed szkołą?- Zapytał z wściekłością.

- J-ja nie wiedziałam.- Wyjąkałam.

- Co masz na myśli mówiąc, że nie wiedziałaś? Powiedziałem ci wczoraj w czasie przerwy obiadowej!- Powiedział stanowczo.

- Ale-

Chase spoliczkował mnie, na co moja ręka powędrowała do piekącego policzka.

- On-

Chase zaciągnął mnie do pobliskiej alejki i znowu popchnął na ścianę. Dzięki Bogu, że nie jest jeszcze ciemno i, wow, czy to nie banał?

- Chase! Przestań! Przepraszam, że nie spotkałam się z tobą wczoraj! Nie zrozumiałam co do mnie mówiłeś.- Wyłkałam.

- Przestań robić kiepskie wymówki!- Krzyknął.

- Nie robię!

Warknął i kopnął mnie kolanem w brzuch, przez co upadłam, jednak zanim uderzyłam o ziemię, Chase mnie przytrzymał. Spoliczkował mnie.

- Nigdy więcej mnie nie ignoruj.

Uderzył mnie w ramię.

- Nigdy mnie nie okłamuj.

Schylił się i przybliżył swoją twarz do mojego ucha-

Mój scyzoryk! Mogłabym go przecież użyć!

Przeniosłam moją prawą rękę na tylną kieszeń spodni i wsunąwszy ją do środka, chwyciłam metalowy przedmiot.

- Co tam masz?

Wyszeptał mi do ucha. Zamarzłam w bezruchu i głęboko spojrzałam mu w oczy.

- Um-

Chase złapał mnie za nadgarstek prawej ręki. Szybko wypuściłam z niej scyzoryk, żeby z powrotem wsunął się do kieszenie, ponieważ nie chciałam, aby Chase się o nim dowiedział. Chłopak położył moją dłoń miedzy nami, zaśmiał się głośno i swoją wolną rękę powoli przeniósł na moje biodro, po czym przesunął ją na mój tyłek i lekko go ścisnął. O Boże, czemu on to robi? Na mojej twarzy widoczne było obrzydzenie. Spróbowałam złapać jego rękę, ale miał szybki refleks i złapał moją dłoń.

- Jesteś naprawdę niegrzeczną, małą dziwką.- Prychnął.

Użył obu swoich rąk, aby złapać mnie za dłonie i szybko umieścił je nad moją głową. Oboje tylko patrzyliśmy się sobie prosto w oczy, dopóki nie podniosłam mojego kolana, ale byt zbyt szybki, ponownie, i stanął między moimi nogami, przez co nie mogłam nimi ruszyć. Uśmiechnął się złośliwie i obie moje dłonie przytrzymał swoją lewą ręką, przez co uścisk na moich nadgarstkach stał się ciaśniejszy. Przeklęłam po cichu, kiedy przesunął swoją prawą rękę na tylną kieszeń moich dżinsów. Na szczęście nie na tą, w której nie było scyzoryka. Dzięki Bogu.

- O, co to?

Czym jest ‘co’? Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na to, co trzymał w ręce; kawałek papieru. Kiedy go tu włożyłam? Chase rozwinął mały skrawek papieru i odczytał treść notatki na głos.

„Do zobaczenia wieczorem, kochanie. (;
xH.”

- H? Kto to jest? Twój chłopak?- Spytał kpiącym tonem.

- Nie.- Odpowiedziałam cicho.

Natychmiastowo Chase spoliczkował mnie ponownie. Już nawet nie czuję bólu; moje ciało jest odrętwiałe przez niego.

- Co ci mówiłem i okłamywaniu mnie?

- Nie kłamię!- Niemalże krzyknęłam.

Jego wyraz twarzy zmienił się ze zirytowanego na jeszcze bardziej wkurzony. Usłyszałam jego warknięcie, po czym kopnął mnie kolanem w brzuch i upadłam na ziemię. Przykucnął przede mną i podniósł rękę gotów by ponownie mnie uderzyć, ale coś, albo raczej ktoś, zatrzymał go.

-Ej!


Poznaję ten głos.

środa, 22 stycznia 2014

rozdział 5

- Proszę pani?
- Y-yeah?
- Przepraszamy za kłopot. Nie ma tu nic podejrzanego. Dobranoc.- mężczyzna powiedział i wyszedł.
Mogłam usłyszeć kroki na schodach i zamykanie drzwi. Wow, nie znalazł Harry’ego.
Zaraz, gdzie Harry poszedł?
Podeszłam po cichu do łóżka i sprawdziłam pod nim kijem . Po prostu go nim uderzę i pewnie przez to straci przytomność, wtedy bym mogła zawlec go na komisariat albo cokolwiek. Okay, tu nie ma nic. Podeszłam do szafy, w jednej ręce miała kij, w drugiej trzymałam klamkę.
1…
2…
3…
Otworzyłam szafę i szybko machnęłam kijem na lewo i na prawo, ale nic nie usłyszałam ani nie poczułam, żeby kij w coś uderzył. Pospiesznie zapaliłam światło, ale nikogo w środku nie było. Weszłam w głąb  szafy, ale nic nie znalazłam. Nagle drzwi od szafy się zamknęły, a światło zgasło. O cholera.
Podbiegłam do szafy, ale uderzyłam w kogoś. Harry.
Bez namysłu podniosłam kij i zamachnęłam się na niego, ale on wyrwał mi go z ręki i wyrzucił go za mnie robiąc hałas.
Zachichotał i przestawił nas tak, że byłam przyciśnięta do drzwi, uwięził mnie między rękami i  jego torsem. Wow, dziwna pozycja.
- Zapal światło proszę.- zaskamlałam.
- Nie.- odpowiedział wyraźnie.
- Dlaczego nie?
- Wiesz, że jesteś grzeczną dziewczynką.
Zachowałam ciszę patrząc naprzód, żeby uniknąć jego wzroku, nawet, jeśli światło było wyłączone i było naprawdę ciemno.
- Nie powiedziałaś nic policji o mnie. Dobra dziewczynka.- zachichotał.
- Czego chcesz ode mnie?- spytałam go.
- Nic.
Była totalna cisza, dopóki nie poczułam jego rąk wślizgujących się pod moją koszulkę. Wciągnęłam powietrze i odepchnęłam go, ale on ani drgnął. Więc, podniosłam kolano i kopnęłam go w krocze, przez co upadł na podłogę. Ha, deja vu.
Skorzystałam z przewagi, otworzyłam drzwi od szafy i poszłam do łóżka. Podniosłam kołdrę i schowałam się pod nią. Wow, to był głupi ruch. Siedziałam cicho mając nadzieję, że on po prostu sobie pójdzie.
Była kompletna cisza przez 5 min i serio nie wiedziałam co do cholery się dzieje. Więc wyszłam spod kołdry i usiadłam. Rozejrzałam się wokoło i Harry’ego nigdzie nie było. Gdzie on jest?
Rozglądałam się dopóki nie zauważyłam czegoś na szafce nocnej po lewej stronie.
Przeczołgałam się do szafki i znalazłam liścik. Otworzyłam mały kawałek papieru i zaczęłam czytać:
„Bawimy się w chowanego? Nie mam czasu na zabawę, kochanie, widzimy się niedługo (;

 Hx”

rozdział 4

przepraszam , że tak długo nie dodałam rozdziału, ale nie miałam czasu niestety . ale za to mamy dla was dwa rozdziały xx

                                                                          ***

Osoba spojrzała w moją stronę, moje oczy rozszerzyły się, miałam właśnie otworzyć usta by krzyknąć, ale on był naprawdę szybko wskoczył na mnie i zakryła mi usta, więc krzyk był przytłumiony.
- Nie krzycz.- wyszeptał.
Łzy spływały po mojej twarzy. Ugryzłam go w rękę, więc wziął ją po chwili.
- Kurwa!- wymamrotał.
Miałam właśnie próbować krzyknąć jeszcze raz, bo , więc, może rodzice zmartwiliby się i starali się mi pomóc, ale wtedy mężczyzna przyłożył coś zimnego i metalicznego do mojej szyi.
- Krzyknij, a pociągnę za spust.- zagroził mi.
Powoli skinęłam głową, a on zszedł ze mnie i podszedł do szafki nocnej. Wziął rękę do małej lampki i zapalił ją. Zmrużyłam oczy przez światło i usiadłam, kiedy moje oczy w końcu przyzwyczaiły się do jasności, spojrzałam w górę i wciągnęłam powietrze.
To ten chłopak z lokowanymi włosami! Ten sam, na którego wpadłam dziś rano i wczoraj!
- My dwoje serio musimy przestać spotykać się przypadkiem.- zachichotał.
Miałam właśnie coś powiedzieć, kiedy z drugiej strony drzwi ktoś zaczął mówić.
- Ej! Violet siedź cicho! Ludzie starają się tu spać suko!- mój tata krzyknął.
Siedziałam cicho, mimo, że bardzo chciałam mu odpowiedzieć, ale to tak, jakbym miała jakąś gulę w gardle, pewnie od bycia w szoku.
- Harry Styles! Jeśli jesteś w tym domu, wyjdź natychmiast !- ktoś krzyknął z zewnątrz przez megafon, było słychać policyjne syreny.
Oh, więc ten chłopak nazywa się Harry Styles. Ale o cholera, jest kryminalistą? Co?
Spojrzałam na niego, na jego twarzy wypisane były wszystkie emocje.
- Okay, jeśli spyta czy tu jestem czy nie. Powiedz, że ty wybiłaś okno albo coś i że mnie tu nie ma. Jeśli powiesz, że jestem w twoim pokoju, przysięgam, zabije twoją rodzinę i ciebie.- znowu mi zagroził. Powoli skinęłam, w pośpiechu otworzył szafę, żeby się tam schować.
Następnie zadzwonił dzwonek do drzwi, ktoś je otworzył. Usiadłam obok drzwi i przyłożyłam do nich ucho, żeby usłyszeć ich rozmowę.
- Dobry wieczór, jak mogę panu pomóc?- powiedział mój tata.
- Dobry wieczór, zastanawiamy się czy ktoś nie mógł się włamać do pana domu kilka minut temu lub czy widział pan albo słyszał coś podejrzanego?
- O tak! Był głośny trzask w pokoju córki. I kiedy zadałem jej pytanie przez drzwi, była cisza. Zazwyczaj mi odpowiada.
- Możemy wejść do środka i to sprawdzić?
- Oczywiście.- powiedział tata.
Do diabła tato, musiałeś to powiedzieć?
Usłyszałam zbliżające się głośne kroki do drzwi i później trzy razy ktoś zapukał do nich.
Po cichu przeklęłam, wstałam i otworzyłam drzwi.
- Cześć, uh, twój tata powiedział, że podejrzany huk dochodził z twojego pokoju. Możemy wejść do środka i to sprawdzić?
- Um, pewnie.
Otworzyłam szerzej drzwi i ich wpuściłam.
- Co tu się stało?- cholera.
- Więc, byłam nieco zła i chciałam rzucić lampą o podłogę, ale przypadkiem rzuciłam ją za mocno i wyleciała przez okno.- wow, to było niespodziewane. Mam nadzieję, że uwierzy w moje kłamstwo.
- Rozumiem, widziałaś z okna mężczyznę z lokowanymi włosami? Albo cokolwiek?
- Um nie, prawdopodobnie musieliście pomylić nas z sąsiadami.
- Słyszałaś strzały?
- Tak, ale mogę zapewnić, że nie były z tego domu. Sprawdźcie u sąsiadów.- niewinnie się uśmiechnęłam.
- Uh, możemy rozejrzeć się po pokoju?
- Pewnie, tak myślę.- jeśli powiedziałabym, że nie, mógłby coś podejrzewać, nie jestem taka głupia.
Sprawdził pod moim łóżkiem, w mojej łazience, za łóżkiem i następna była szafa, o nie.

Otworzył ją i poświecił swoją latarką.

środa, 15 stycznia 2014

rozdział 3

przybywamy z rozdziałem trzecim xx mamy nadzieję, że spodoba się Wam xx miłego czytania x

                                                                                                                @xx_sweetie & @kotecek_



Violet’s POV

Obudziłam się przez dochodzący z dołu odgłos zbijanych butelek po piwie. To prawdopodobnie mój ojciec. Przewróciłam oczami i poszedłszy do mojej łazienki, wzięłam szybki prysznic, bo musiałam się uszykować do szkoły.

Po prysznicu zdecydowałam się na założenie moich obcisłych dżinsów i cienkiego swetra. Wsadziłam pracę domową i książki do plecak, po czym zarzuciłam go na ramię. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i otworzyłam drzwi mojego pokoju. Zeszłam po schodach i minęłam kuchnię.

W niej, przy drewnianym stole, siedział mój ojciec i pił, a moja matka? Szczerze mówiąc nie jestem pewna gdzie jest. Śniadanie kupię sobie po drodze, bo serio nie ważyłabym się wejść do kuchni, żeby wziąć stamtąd coś do jedzenia, bo ojciec pewnie zacząłby się na mnie wydzierać bez powodu, a potem prawdopodobnie by mnie pobił. Wyszłam z domu i zaczęłam iść w stronę szkoły.

Miałam właśnie ochotę na kanapkę, więc wstąpiłam do Dunkin’ Donuts i zamówiłam  gorącą czekoladę oraz kanapkę z kiełbasą, jajkiem i serem. Po otrzymaniu zamówienia, wyszłam z knajpy i przez przypadek wpadłam na kogoś, dosłownie. Cholera. Na szczęście nie upuściłam mojego śniadania. W myślach podziękowałam sobie, a następnie spojrzałam w górę, żeby przeprosić.

- Przepraszam.-Wyszeptałam i spojrzałam na chłopaka. Chwila, ja go znam. Koleś z kręconymi włosami.

- Nic się nie stało.- Powiedział ochrypłym głosem.

Jego oczy rozszerzyły się, gdy na mnie spojrzał. Zmarszczyłam brwi i kiedy otworzył usta,  żeby coś powiedzieć, przeszłam pośpiesznie na prawą stronę ulicy i udałam się do szkoły.

Gdy dotarłam na miejsce, poszłam do mojej szafki i otworzyłam ją wybierając kod. Wzięłam książki, które będą mi potrzebne na pierwsze dwie lekcje. Poszłam na pierwszą lekcję i zaczęłam słuchać zanudzającego nauczyciela wyjaśniającego niepotrzebne rzeczy, które i tak nie przydadzą mi się w przyszłości.

- - - - - -

Gdy skończyła się szósta lekcja, zaczęła się przerwa obiadowa. Póki co miałam całkiem dobry dzień, w którym zdołałam uniknąć Chase’a. Widziałam go kilka razy, ale za każdym razem gdy go dostrzegałam, uciekałam w przeciwny kierunku i na szczęście ani razu mnie nie zauważył. Właśnie idę w stronę stołówki, żeby coś zjeść. Mniam.

Kiedy miałam już moje jedzenie i picie, usiadłam przy pustym stoliku. Jadłam w spokoju bawiąc się telefonem. Tak naprawdę nigdy nie miałam przyjaciół, to znaczy, jasne, znam ludzi w szkole i, pewnie, mówimy sobie „cześć”, ale jakoś nigdy ze mną dłużej nie gadają. Wiecie? Tak jak robią to prawdziwi przyjaciele.

Po zjedzeniu, postanowiłam pójść do szafki, żeby wziąć książki na następną lekcję. Wyszłam ze stołówki i skierowałam się w prawą, a następnie schodami na górę. Korytarz jest pusty, bo wszyscy uczniowie są albo na dworze, albo na stołówce. Kiedy doszłam do szafki, otworzyłam ją i wyciągnęłam książki, które wsadziłam do plecaka. Zamknąwszy szafkę, odwróciłam się stając twarzą w twarz z jednym jedynym Chase’em.

- Hej, Violet. Dokąd wczoraj uciekłaś?- powiedział Chase. Jego koledzy stali obok śmiejąc się.

- Ja… umm… poszłam do domu.- Wyjąkałam.

- Doprawdy? Ode mnie nikt nie ucieka.

Zanim zdołałam otworzyć usta, żeby przeprosić, jego ręka weszła w kontakt z moją twarzą. Podniosłam dłoń do mojego, teraz piekącego, policzka.

- Chase! Ja-ja prze-przepraszam. Proszę!- załkałam.

Zaśmiał się i powtórzył moje słowa kpiącym tonem. Co za palant.

Złapał w garść moje włosy i szarpnął ręką w dół, przez co widziałam sufit. Chase nachylił się do mojego ucha i wyszeptał coś, czego do końca nie zrozumiałam, ale usłyszałam wyrażenie „po szkole”.

Puścił moje włosy i kopnął mnie kolanem w brzuch, przez co upadłam, a on, śmiejąc się, odszedł ze swoimi kolegami. Jęknęłam i próbowałam pozbierać rozrzucone po podłodze książki. Westchnąwszy, spróbowałam wstać, ale nie dałam rady. Kiedy ponownie podjęłam próbę podniesienia się, usłyszałam nad sobą czyjś głos.

- Pomóc ci?- spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz, której nie znałam.

- Umm.. pewnie.

Pomógł mi wstać i pozbierawszy moje książki, podał mi je.

Cicho mu podziękowałam i skierowałam się w stronę klasy, w której miałam mieć następną lekcję, ale zanim mogłam odejść, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w tył.

Westchnęłam zdziwiona i spojrzałam na niego.

- Tak?- wystukałam.

- Nie powiedziałaś mi jak masz na imię.

- M-mam na imię Violet.- Uśmiechnęłam się do niego.

- Jestem Nick.- Odwzajemnił uśmiech.

Ponownie się uśmiechnęłam, odwróciłam się i poszłam na lekcję.

- - - - - - -

Po lekcjach poszłam znowu do szafki, żeby włożyć do niej wszystkie moje książki. Przez to że nie miałam nic zadane, nie musiałam brać do domu żadnych podręczników. Dzięki Bogu. Skierowałam się do wyjścia ze szkoły i postanowiłam iść prosto do domu.

- Hej, hej! Violet!- powiedział ktoś z tyłu.

Odwróciłam się i zobaczyłam Nick’a biegnącego w moją stronę.

- Dokąd idziesz?- zapytał.

-Do domu.- Odpowiedziałam szczerze.

- Oh. Czemu idziesz sama?

- Um. Cóż, nikt mnie nie lubi.- Odpowiedziałam i ze smutkiem wzruszyłam ramionami.

- Ja cię lubię.- Uśmiechnął się.

- Gdzie jest twój dom?- zapytał.

- Um. Kilka bloków stąd, niedaleko Dunkin’ Donuts.

- No cóż, nie mieszkam w twojej okolicy, ale mijam po drodze tą ulicę.- Zaśmiał się.

- Oh.- Zaśmiałam się nerwowo.

- Podwieźć cię?- zapytał uprzejmie.

- Umm, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

- Dlaczego?

- Um. Raczej wolałabym się przejść. Nie chcę ci sprawiać kłopotu.- Odpowiedziałam nerwowo.

- Nie, nie, żaden kłopot. Nalegam.

Zawahałam się, ale ostatecznie zgodziłam się. Wracam do domu z obcą osobą, którą poznałam dzisiaj w szkole. Fajnie. Pokazałam mu, który dom należy do mnie i kiedy dojechaliśmy, wysiadłam z samochodu, podziękowałam Nick’owi i weszłam do domu.

- Kto to? Twój chłopak?- Powiedziała moja mama z pogardą.

- To um… przyjaciel?- zdanie zabrzmiało bardziej jak pytanie, ponieważ nie wiedziałam czy mogę nazwać Nick’a moim przyjacielem.

Przewróciła oczami i wzięła łyk piwa z butelki. Wszedłszy do kuchni, zrobiłam sobie trochę rosołu na obiad. Nie jestem zbytnio głodna, więc zupa mi starczy.

Po zrobieniu rosołu poszłam na górę i zaczęłam bawić się moim gównianym laptopem, który dali mi rodzice, i popijałam rosół. Rok temu poprosiłam o komputer, a oni wybuchli pytając na co mi on. Powiedzieli, że to strata pieniędzy, ale ubłagałam ich, bo był mi potrzebny do robienia zadań domowych, więc ojciec dał mi swojego starego, gównianego laptopa. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, dopóki działa to się nadaje. Usiadłam na łóżku z miską gorącej zupy w rękach i z laptopem leżącym przede mną na kołdrze. Weszłam na Twittera, skąd dowiedziałam się, że niedługo wyjdzie nowa płyta Avicii.

Po zjedzeniu rosołu poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Po szybkim myciu poszłam do pokoju owinięta w ręcznik i szybko ubrałam jakiś top i spodnie od dresu jako piżamę.

Była dopiero 19, więc nadal miałam czas, żeby pobawić się laptopem.

- - - - - - - -

Około 22 postanowiłam iść spać, żeby nie zaspać, biorąc pod uwagę to, że jutro będzie piątek i muszę iść do szkoły.

Zgasiłam światło, przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy.

Nagle dźwięki pękania i huk wyrwały mnie ze snu; odgłos przypominał dźwięk szkła rozbijanego na miliony kawałeczków. Usiadłszy zauważyłam wybitą szybę w oknie i zaczęłam panikować. Co się do cholery stało?


Już miałam zacząć krzyczeć, kiedy przed moim łóżkiem ktoś stanął.

sobota, 11 stycznia 2014

rozdział 2

taddaaamm . oto drugi rozdział . mamy nadzieję , że wam się spodoba . miłego czytania xx
                                                                                        @xx_sweetie & @kotecek_

Z trudem łapałam oddech, ze snu wyrwał mnie odgłos jakiegoś walenia. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się. Nie jestem w domu, gdzie ja jestem? Kiedy spojrzałam przed siebie, moje oczy rozszerzyły się na jego widok, stał w samych spodniach dresowych.
Szybko wstałam i pobiegłam do najbliższego kąta i się skuliłam w nim. To mój nawyk, kocham siedzieć w kącie, zawsze kiedy chce mi się płakać lub po prostu potrzebuję czasu dla siebie, idę do kąta i zwijam się w kłębek.
- Czemu tu jestem?- wyszeptałam, gdy łzy napływały do moich oczu.
- Awww… malutka Violet się boi.- powiedział Chase kpiącym tonem.
Nienawidzę go tak bardzo, bardzo mocno, ale nie mogę z nim walczyć, ponieważ wiem, że jestem za słaba.
- Nie, odpierdol się Chase.- w momencie, gdy słowa opuściły moje usta, wciągnęłam powietrze i zakryłam usta dłońmi.
- Co ty powiedziałaś !?
Podszedł do mnie i ukucnął przede mną, przez co był na tej samej wysokości co ja. Próbowałam odsunąć się od niego, jednak za bardzo mi to nie pomogło, ponieważ już byłam w kącie pokoju. Dlaczego tu jestem? Jak ja się w ogóle znalazłam w jego domu? Co się stało?
- N-nic.
Uśmiechnął się złośliwie i wstał.
- Wstań.
Posłuchałam go i wstałam, ponieważ jeśli bym tego nie zrobiła, pewnie znowu próbowałby mnie zabić.
- Dlaczego tu jestem? Chcę iść do domu.
Głupio się uśmiechnął i popchnął mnie na łóżko. Pisnęłam i próbowałam wstać, ale położył się na mnie.
- Co ty do cholery robisz ?! Złaź ze mnie !- wrzasnęłam.
Zaśmiał się tylko i przytknął swoją głowę do mojej szyi. Poczułam na niej szorstkie usta i jego oddech. Zaczęłam się wić, ale to tylko pogorszyło sytuację, ponieważ mocniej przycisnął mnie do łóżka i nie mogłam się ruszyć, poczułam rękę na moim udzie. O Boże nie, to się nie dzieje.
Potrzebowałam planu ucieczki, zanim będzie jeszcze gorzej.
- Ej, Chase.
- Co?- splunął.
- Mogę siku?
Podniósł głowę i zmarszczył brwi.
- Co?- spytał skołowany, zupełnie jakbym mówiła w innym języku.
- Spytałam, czy mogę siku?
- Um, yeah? Tak myślę.- zszedł ze mnie, a ja szybko wstałam, zrobił to samo co ja, bez namysłu kopnęłam go kolanem w krocze i zaczęłam biec do drzwi.
Słyszałam jego jęk i wołanie mojego imienia, ale biegłam dalej do wyjścia. Szybko chwyciłam za klamkę, na szczęście drzwi nie były zamknięte na klucz. Ale kiedy zrobiłam pierwszy krok na zewnątrz, poczułam czyjś uścisk na nadgarstku. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam wkurzonego Chase’a.
- Suka!- krzyknął.
Moje oczy się rozszerzyły, nadepnęłam go, przez co jego uścisk się poluźnił, wtedy kopnęłam go w krocze, znowu. Upadł na ziemię, nie tracąc czasu kopnęłam go w brzuch, żeby mieć pewność, że nie będzie mógł wstać.
Opuściłam dom w biegu. Nie wiedziałam gdzie ja do cholery jestem, ale przynajmniej jestem daleko od tego świra.
Biegłam i biegłam. Zwolniłam tempo i odwróciłam się za siebie, żeby mieć pewność, że mnie nie śledzi. Westchnęłam z ulgą, ponieważ nigdzie za mną go nie było.
Kiedy chciałam odwrócić się przed siebie, żeby widzieć gdzie idę, uderzyłam w coś lub w kogoś i upadłam.
- Uważaj jak chodzisz !- powiedział mężczyzna.
- Przepraszam.- spojrzałam w górę na niego i woww. Nawet mimo tego, że było ciemno i zbytnio nie widziałam jego twarzy, latarnie zapewniały światło, które pomogło mi zobaczyć jej część, lokowane włosy, duże oczy, piękne usta i spiczasty nos.
Szybko się podniosłam i spojrzałam na niego.
- Prze-przepraszam.
Burknął coś w odpowiedzi i odszedł. Ręce wsadziłam do kieszeni, mój uśmiech się poszerzył, są tam jakieś pieniądze, mogłabym użyć taksówki i jechać do domu. W myślach przybiłam ze sobą piątkę. Wezwałam taksówkę, podałam mój adres i ruszyliśmy.
Harry’s POV
Szedłem drogą do domu Jay’a, kiedy jakiś kretyn wpadł na mnie.

„Uważaj jak chodzisz!” warknąłem i miałem już odejść, gdy zauważyłem, że osobą która na mnie wpadła jest dziewczyna. Czekałem aż wstanie, czy coś, ale ona tylko podniosła głowę. Nie mogłem zbyt dobrze zobaczyć jej twarzy, ale jej duże oczy widziałem bardzo dokładnie. Wyglądała na przestraszoną i zmęczoną, ponieważ miała worki pod oczami. Powinienem jej pomóc?

Podniosła się zanim miałem szansę jej pomóc i przeprosiła mnie. Burknąłem w odpowiedzi i poszedłem dalej w stronę domu Jay’a.

Kiedy dotarłem na miejsce, wszedłem do środka i poszedłem do salonu, gdzie siedział Jay wraz z innymi członkami gangu. Jay tak naprawdę nie jest moim przyjacielem, ale też dla niego nie pracuję. Jest po prostu kimś, kogo znam, ale kiedy dzwoni do mnie, żebym wykonał dla niego jakieś zadanie i ma kasę, żeby mi zapłacić, to chętnie się zgadzam. Tak naprawdę to zależy co mi zleci.

„Harry! Chodź, usiądź.”

Pomachał rękoma, a reszta gangu znajdująca się w pokoju spojrzała na mnie. Skinąłem głową w kierunku kilku osób, które znałem i usiadłem na kanapie stojącej naprzeciw tej, na której siedział Jay.

„Dobra, przejdźmy do interesów.”

Przerwał na chwilę i przebiegł spojrzeniem po osobach zgromadzonych w pokoju.

„Harry, znasz ten bank przy ulicy Camelott?”

„Taaa.”

„Chcesz zarobić trochę kasy?” wykonał gest palcami i uśmiechnął się ironicznie.

„Umm. Jasne. Zależy co zamierzasz zrobić.”

Oj, doskonale wiem dokąd to zmierza. Ostatnim razem, gdy miałem obrabować bank, prawie zostałem złapany. Więcej tego nie robię.

„Chcę, żebyś go zrabował.” uśmiechnął się złośliwie.

„Nie.” Miałem zamiar wstać i wyjść, ale usłyszałem odgłos przeładowywania pistoletu.

Spojrzałem w prawą stronę, gdzie jeden z ludzi Jay’a celował we mnie. Cholera.

„Czemu nie?”

„Bo ostatnim razem, gdy miałem obrabować bank dla ciebie, niemalże wsadzili mnie do paki.” Przewróciłem oczami.

„Daj spokój, Harry, odpalę ci 60%. Okej?”

60%? Całkiem niezły podział. Uśmiechnąłem się krzywo i kiwnąłem głową.

„Dobry wybór, Harry.” Uśmiechnął się i dał znak facetowi trzymającemu mnie na muszce, żeby opuścił broń.

„Kiedy mam to zrobić?”

„Nie ma pośpiechu, Harry, zrób to, kiedy ci się podoba, ale masz mieć kasę, do końca tygodnia.”

Co? Właśnie powiedział, że mogę to zrobić, kiedy mi się podoba, a później mówi, że do końca tygodnia? Dezorientujące. W myślach przewróciłem oczami i odpowiedziałem „Okej.” zanim opuściłem dom Jay’a.